niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 4.

Dzień jak co dzień, od ostatniego razu nie było pełni księżyca, więc dość dobrze sie czuję. Wstałam rano do szkoły i jak zwykle poszłam tą samą, ciemną uliczką . Nikogo tam nie było , kiedy już byłam tak blisko końca drogi poczułam zimne dłonie na moich ramionach. Byłam tak przerażona że zastygłam, stałam bez ruchu. W pewnym momencie poczułam mocne ukłucie i przed oczami zrobiło mi się ciemno . Po jakimś czasie obudziłam się w jakimś pomieszczeniu , było jasno, jakaś lampa świeciła prosto na moją twarz oślepiając mnie . Nagle lampa zgasła a ja poczułam oddech na plecach, był ciepły i spokojny . Coś mnie zaniepokoiło, poczułam spływającą po moim ciele ciepłą ciecz, w pokoju unosił się straszny zapach stęchlizny i zgniłych ciał. Krew spływającą po mnie , od karku , gdzie tajemnicza postać przecinała tkanki mojej skóry żyletką, wzdłuż kręgosłupa, aż przy jego środku czułam delikatne dłonie rozmazgajające nadzwyczaj czerwoną krew po moich plecach . Czułam że oddech tajemniczej postaci zbliżał się do mojej głowy i twarzy , nagle usłyszałam coś jakby słowa dziecka puszczane z telewizora . Zza otwierających się drzwi szafy ujrzałam malutki telewizorek a na nim słabym obrazem przedstawiały się moje nagrane wspomnienia z dzieciństwa . Widziałam tam mamę, siebie i pewnego mężczyznę , zapewne mojego ojca . Nagle ekran zamazał się i wyłączył a ja zobaczyłam coś czego nigdy bym się nie spodziewała. To była postać, znienawidzona postać którą widziałam co pełnię księżyca. Kojarzycie ? Mężczyzna ze spaloną twarzą . Tak, to on, dotąd sądziłam że istnieje tylko w mojej głowie, w podświadomości tworzącej te straszne obrazy spotykające mnie w te dni . Jeśli nie miał twarzy, nie mógł też mówić, więc chwycił w dłonie kartkę i długopis. Po chwili oddał mi ją , było tam napisane ; Poznajesz mężczyznę na zdjęciu ? Nie. - odpowiedziałam . To niegdyś ja, twój ojciec . Wtedy znów poczułam bolesne ukłucie i przebudziłam się na chodniku, nade mną stała grupa ludzi. Wstałam, lekko tracąc równowagę poszłam, przyśpieszając kroku, widziałam, że ludzie się rozeszli, nie mogłam uwierzyć w to co się stało, to już nie były obrazy z mojej podświadomości, to działo się na prawdę ...

czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 3.

6;30 - Ten nieszczęsny budzik zadzwonił ..
Prawie nieprzytomna zerwałam się z łóżka ,po czym gwałtownie spadłam .
Zwykłe zasłabnięcie- pomyślałam, po czym przygotowywałam się do szkoły .
Kiedy byłam już gotowa wyszłam z domu i poszłam w stronę szkoły .
Długa, wąska i ciemna uliczka, przerażała nie jednego przechodnia, jednak ja zawsze sie tam pcham.. bo na skróty . Na jej końcu stało trzech zakapturzonych chłopaków, palili papierosy. Byłam głupia i myślałam że kiedy przejdę będą obojętni.. No właśnie tak nie było . Jeden z nich złapał gwałtownie mnie za rękę, upuściłam plecak. Drugi zaczął zdejmować ze mnie koszulkę, stałam do niego odwrócona plecami, krzyczałam, oni nie odzywali się ani słowem, nagle jeden zauważył moje blizny na plecach, byli przerażeni. W pewnym momencie na skinienie niewidoczną twarzą spod kaptura trzeciego z chłopaków, tamci mnie puścili, poszli sobie, jak gdyby nigdy nic .. Przeskoczyłam przez ogrodzenie i już byłam na terenie mojej szkoły, była to szkoła publiczna, chodzili do niej zarówno chłopcy jak i dziewczęta . Jak zwykle od nikogo nie usłyszałam słowa na powitanie, nie byłam zbytnio popularną i lubianą osobą. Trzymałam się na boku, nie udzielałam się, siedziałam zawsze w ostatniej ławce, sama.. jednak dzisiaj zawitała mnie niespodzianka . Na pierwszej lekcji wszedł do klasy nowy chłopak, nauczyciel wskazał mu miejsce koło mnie . Było mi dobrze siedzieć sama, ale nic nie poradzę, że musiał dojść ''ten nowy''. Od razu wszystkie śliczne dziewczynki z mojej klasy sie nim podniecały. Przyznam, jest przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany brunet o śniadej cerze i o dziwo, takim samym kolorze oczu co ja . Kiedy usiadł obok uśmiechną się do mnie, pokazując swoje bielutkie zęby, trochę mnie tym onieśmielił, zaczerwieniłam się i odwróciłam, udając że coś pisze. Nazywał się Tantum , co po łacinie znaczy ''Jedyny ''. Zdziwiło mnie to że odganiał od siebie ''laseczki'' z mojej klasy i rozmawiał ze mną, jak nikt inny . Odprowadził mnie do domu i jak nigdy nikogo innego , bo nie mam przyjaciół, go polubiłam. Był bardzo zabawny, miły i jak nikt inny dotąd rozumiał mnie, myślał tak jak ja .. Czy to początek nowej przyjaźni ?

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 2 .

Tej nocy pojawiła sie rzecz której nienawidzę -Pełnia księżyca .
Umyłam się, przebrałam i położyłam wyczekując tej chwili .
Jak co pełnie, to przyszło ...
Ból zaczął przeszywać moje ciało, zaczynając od stóp, idąc przez łydki , uda, do góry, aż do samej głowy, gdzie się zatrzymał. Był tak silny, że nie jeden człowiek poddałby się, dał zawładnąć mu całym ciałem, co liczy się ze śmiercią.
Wbijając z całej siły paznokcie w pościel, krzyk rozdzierał mi gardło, każda żyła stała się jeszcze bardziej widoczna spod cienkiej warstwy skóry, bo prawda jest taka, że byłam zbudowana, jak to mówią '' z samej skóry i kości'', dołączając narządy wewnętrzne, żyły i krew w nich płynącą. Jednak tej nocy jak każdej pełni moja krew przestała się toczyć, przestała poruszać się w moim ciele. W tej właśnie chwili, działo się najgorsze.. To była dosłownie śmierć. Tak ! Dokładnie pięciogodzinna śmierć którą ''przeżywałam'' każdej nocy, kiedy była pełnia księżyca .
Nie potrafię opisać słowami bólu i cierpienia towarzyszącemu mi w tych chwilach.
Zawsze podczas chwilowego zgonu przenosiłam się do sali. Sali do której zajrzeć bałby się największy twardziel. Sala Śmierci - tak nazywane przeze mnie pomieszczenie mieściło w sobie więcej krwi, niż moglibyśmy sobie wyobrazić.
Prowadził mnie tam zawsze człowiek bez twarzy, była spalona. Ogień nie zostawił na niej nic oprócz wielkiej, szpetnej blizny. Każdej pełni postać ta właśnie sadzała mnie w sali śmierci na fotelu i przez pięć godzin powoli torturując wyciągała ze mnie resztki życia. Tortura była przez pięć godzin taka sama, ale co pełnie księżyca inna. Stojąc w kałuży czerwonego śluzu człowiek ten nigdy nie wykazywał litości, tak jak maszyna, bez uczuć.. bez serca ..
Kiedy koszmar się kończył, otwierałam oczy, cała spocona..
Po każdej ''wizycie'' w Sali śmierci zostawała mi jedna blizna. Maleńka blizna na plecach.. Miałam ich już dość dużo, jednak nigdy nic ich ułożenie mi nie przypominało..Może było ich jeszcze za mało ?

Rozdział 1 .

Londyn. To takie piękne miasto . Każdy kto był tu raz, na razie nie zaprzestanie .
Była noc. Ciemna, ponura noc. Pełnie księżyca zasłaniały gęste ciemne chmury. Tak jakby ostrzegały, że ten zmrok nie należy do najbezpieczniejszych. W sumie..Jaki mrok ? Ciemną noc rozświetlały kolorowe światła Londynu, wszędzie jakieś szyldy..światełka..
Ale po co to komu ? W takie noce jak ta nikt nie miał ochoty wychodzić, aby to podziwiać .
Pełnia księżyca- moja zmora. Otóż, kiedy byłam niemowlęciem, pewna ''opętana'', bo tak sądzili wszyscy w szpitalu , kobieta wdarła się na sale. Stała nade mną i wypowiadała dziwne słowa ..
Lego. Puer de malum, mortem, erit overlap cum quod plenitudo, immortalis.
Aeternaliter passus, Rubrum mors.

Z opowieści mojej już nieżyjącej mamy wynika, że były one po łacinie . Jeszcze przed śmiercią dowiedziała sie co znaczą, jednak nigdy mi nie powiedziała. Zapisała to na kartce papieru i ukryła nie wiem gdzie...
Zostawiła mi po sobie tylko klucz. Mały, złoty klucz, na którym były wyryte słowa;
Śmierć ma rolę swatki .
Ale co mogły one znaczyć dla dziecka, które przeżyło śmierć matki w wieku dziewięciu lat ? Jeśli chodzi o mojego ojca nigdy go nie znałam i nie miałam z nim kontaktu .
Mama zostawiła mnie babci. Babcia Luna pochodzi z Grecji .
Tak. Opowiadam wam to ja. Nazywam się Lego, co po łacinie oznacza ''wybrana'' . Nie wiem dlaczego tak się nazywam, jakoś nie wyróżniam się z tłumu, zwykła piętnastolatka, średniego wzrostu, bardzo chuda (tak, mam anoreksję...) . Jedyną dziwną rzeczą w moim ciele, są moje oczy. Czerwono krwiste tęczówki przykuwają uwagę każdego , kto mnie zobaczy . Nie znam , ani nie widziałam nigdy osoby o takim kolorze oczu, ale teraz to nie mój wygląd jest najważniejszy, ale to co nosze w swoim umyśle ..